Uwielbiam to doświadczenie. W nowym miejscu, o poranku, opuszczam ciepłe łóżko, wkładam buty biegowe (pozostałą część biegowego stroju też) i wyruszam na poznanie nowego. A że nie ruszam się bez butów biegowych nawet gdy wyjeżdżam zawodowo to w piątkowy poranek biegłam wzdłuż Odry. Dzięki cudownej lokalizacji hotelu, mieszkałam w centrum Wrocławia i mogłam zaplanować zwiedzanie tego pięknego miasta. Miałam na to godzinę, czy jak kto woli 10 kilometrów.

Zwiedzanie w biegu

Dzięki podpowiedzi mieszkanki Wrocławia, Pauliny wiedziałam jak szybko trafić nad brzeg Odry. A stamtąd na Wyspę Słodową i przez Wyspę Piasek w stronę Muzeum Narodowego przy Moście Pokoju. Piękny ceglany budynek porośnięty bluszczem. Postanawiam obiec budynek, by dobrze mu się przyjrzeć i z radością odkrywam, że pagórek, który minęłam biegnąc w stronę Muzeum to nie jest pagórek. To Bastion Ceglarski – fragment fortyfikacji, pozostałość po szesnastowiecznej fortyfikacji miasta. Dziś to wzgórze widokowe, malowniczy kompleks rekreacyjno-historyczny. Kolejny rzut oka na budynek Muzeum i skręcam w lewo, przebiegam przez most i trafiam do najstarszej zabytkowej dzielnicy Wrocławia. To Ostrów Tumski. Pięknie. Dobiegam do Mostu Tumskiego i tradycyjnie postanawiam zobaczyć to jeszcze raz. Zatem pętelka przez Wyspę Piasek, Most Pokoju i znowu jestem w przepięknym miejscu. Tym razem skręcam w prawo, na liczniku 6 km więc mogę pokręcić się po okolicy.

Zwiedzanie bez biletu

I tak odkrywam, tak zupełnym przypadkiem i bez przewodnika „tajemniczy ogród”. Oddziela mnie od niego płot, więc na początek tylko między prętami podziwiam rośliny i alejki. Skoro jest ogrodzenie to powinna być i brama – postawiam więc biec wzdłuż ogrodzenia aż ją znajdę. Jedna brama zamknięta, kolejna też, następna to wjazd dla pracowników i wreszcie jest – otwarta. Przy bramie kasa, ale nikomu nie muszę tłumaczyć, że wyszłam pobiegać i nie mam ani grosza przy sobie. Jestem w ogrodzie botanicznym przy Uniwersytecie Wrocławskim. O 7 rano oficjalnie zamkniętym, w godzinach otwarcia za wstęp trzeba zapłacić 15 zł. Koniecznie zobaczcie to miejsce.

W butach biegowych po ogrodzie

Ogród botaniczny jesienią zachwyca. Miłośnicy przyrody poznają tu dziesiątki gatunków roślin. Już wiem, że po krakowskim, to najstarszy ogród botaniczny w Polsce. Wbiegam w główną alejkę i nie kryję zachwytu! Wszędzie dynie! Stosy dyń, dyniowe rzeźby, straszydła i instalacje. Kilka dni wcześniej odbył się tu Dolnośląski Festiwal Dyni i to jego efekty. Skręcam w boczną alejkę i dobiegam do drewnianego mostku, a tam skalniaki, alpinarium… Już wiem, że oprócz spacerowania i odpoczywania na ławeczkach, można zaplanować udział w jednym z wydarzeń, a tych zgodnie z informacjami na WWW – mnóstwo. ZDJĘCIA KLIK Wzdycham z podziwu dla tak pięknie zagospodarowanej przestrzeni udostępnianej mieszkańcom i gościom. Jeszcze jedna rundka alejką, bo czas wracać skoro zegarek biegowy pokazuje już 8 km. Wracam w kierunku Odry, rzucam okiem na wysepki i biegnę już prosto do hotelu.

Rynek jak wisienka na torcie!

Bez obaw – wrocławskiego Rynku nie ominęłam. Dzień wcześniej, wieczorową porą w butach biegowych byłam i tam. Kilka rundek wokół, obiegłam też Plac Solny i przebiegłam przez Zaułek Solny. Pozdrowiłam Krasnala Turystę i Syzyfki. Turystów mimo później pory nie brakowało, ale ja w koszulce z krótkim rękawem, rozglądająca się wokół zamiast pod nogi budziłam zainteresowanie.

Oczywiście, nie widziałam pewnie jeszcze wielu atrakcyjnych miejsc, a te które widziałam, tylko z zewnątrz. Ale przyznaję, lubię taki sposób zwiedzania. Czasem robię to na własną rękę, bez mapy i aparatu fotograficznego. A czasem biegnę w zawodach – jak w Paryżu czy Budapeszcie. Nowe biegowe miejsca to także mój sposób na rutynę i dobry trening. Dziesięć kilometrów minęło nadspodziewanie szybko, a tempo biegu fantastyczne.

Wrocław rumieni się ze wstydu

Tym porannym bieganiem Wrocław naprawił złe wrażenia sprzed ponad trzech lat. W pewien czerwcowy wieczór stałam na starcie I Nocnego Wrocław Półmaratonu. To jedyny bieg, z którego mam koszulkę a nie mam medalu, bo 21 km nie przebiegłam. To była wówczas moja pierwsza wizyta we Wrocławiu i zostawiła po sobie taki niesmak, że nie prędko planowałam wrócić. Przypadek zrządził, że właśnie z Wrocławia wróciłam i chętnie pobiegam tam znowu.

Kolejne biegowe zwiedzanie nowego dla mnie miejsca już w listopadzie.