Trzy miesiące temu publicznie przyznałam się, że nie umiem jeździć na rowerze. I równocześnie zadeklarowałam, że czas to zmienić. Czas podsumować ostatnie tygodnie i próby nauczenia się jeździć na rowerze. Dla formalności przypomnę tylko, że uczę się jako dorosła kobieta, bo w wieku kilku lat nie nabyłam tej umiejętności.
Pamiętasz jak skończyłam? W JA I MOJE WYZWANIE. CZAS NA NAUKĘ postanowiłam kupić sobie rower i nauczyć się na nim jeździć. A stało się trochę inaczej. Nie jest łatwo nauczyć dorosłą osobę jeździć na rowerze. I choć dzisiaj nie mogę jeszcze powiedzieć, że umiem, to mogę powiedzieć, że jadę. I do umiem – jest coraz bliżej.
Czy z nauką jazdy na rowerze jest jak z jazdą samochodem?
Kiedy ponad 20 lat temu robiłam prawo jazdy też wydawało mi się, że nie dam rady. No nie nauczę się! Do dziś pamiętam pierwsze próby na parkingu. Próbę zrozumienia, który pedał to gaz, który hamulec, a który sprzęgło i jak to ze sobą skoordynować, żeby auto ruszyło płynnie do przodu. Prawie uwierzyłam wtedy, że nie dam rady, prawie dałam sobie wmówić, że się nie nauczę, że zwyczajnie się do tego nie nadaję. Nie mam talentu, albo wręcz przeciwnie jestem kompletnym beztalenciem.
Od ponad 20 lat mam prawo jazdy! Zdałam egzamin za pierwszym razem. Uwielbiam parkować kopertą i nigdy nie spędzała mi ona snu z powiek. I dzisiaj po prostu lubię jeździć.
Mam prawie 43 lata i nie umiem jeździć na rowerze
Teraz przeżywam to samo. Też właśnie uczę się jeździć, tyle że na rowerze. I mam dokładnie te same wątpliwości. Jakim cudem skoordynować kierownicę, pedały i równowagę. Zachować pion, jechać do przodu i nie ściskać kierownicy z całych sił. I jeszcze hamować kiedy trzeba.
Najpierw po prostu chciałam sobie kupić rower. Kupić i pojechać. Śmieszne, co?! No przecież we śnie wsiadłam i pojechałam. Pamiętam nawet ten wiatr we włosach. Usiądę i pojadę. Nic z tego!
Może od dzieci się nauczę?
Dzieci to mają łatwiej. Przede wszystkim się nie boją. Porażki. Śmieszności. Upadku. A ja, choć niska, mam do ziemi znacznie dalej niż taki 3-latek, który pomyka na swoim rowerku, oczywiście bez wsparcia dodatkowych, bocznych kółek. Oglądam się więc za dziećmi – ale nie tymi w wózkach – ale na rowerkach. Im młodsze, im lepiej sobie radzi, a wręcz mknie bez strachu, tym ja gapię się z większym zachwytem.
Roweru nie kupiłam. Doczekałam się jednak odmrożenia miejskich rowerów i postanowiłam spróbować. Te w Bielsku-Białej podczas pierwszej próby uznałam jednak za zbyt wysokie i ciężkie. Nie mam dość siły, by na nim manewrować.Musiałam poszukać innego rozwiązania.
Później w moim przedpokoju zaparkował rower w kwiatuszki. Powiedzmy wersja młodzieżowa. Lekko dostaję palcami do ziemi. Wieczorami ćwiczymy. Próbuję odpychać się nogami i zachować pion. Próbuję zacząć pedałować. Zsuwać się z lekkiej górki i delikatnie hamować. Jak Piotr trzyma rower i mnie na nim to udaje mi się przekulać kawałek. Mało. Marne postępy. Nie ma spektakularnego sukcesu.
Może jednak inaczej trzeba zacząć naukę jazdy na rowerze
W międzyczasie odezwał się mój znajomy Tomasz. Swoje dzieci nauczył jeździć, więc dostałam od niego instrukcje:
Asiu, pierwszy ruch jest jak na hulajnodze. Jedna noga na pedale stoi (ciężar ciała na niej) drugą odpychasz się dynamicznie od podłoża. Tą, która odpychała przekładasz na drugą stronę stawiając na pedał oraz siadając na siodełku. Kręcisz i jedziesz. Żaden kolarz nie dostaje nie obciągniętą stopą do ziemi!!
Pohulajnoguj sobie tak na początek odpychając się i stojąc na jednej stronie i tocząc się. Potem pedał pod pierwszą nogę ustaw na górze i stając na niego uzyskujesz początkowy rozpęd, już się nie trzeba odpychać.😊
Ok, próbowałam, coś idzie nie tak na tym rowerze w roli hulajnogi. Może pół metra przejadę, ale to tyle.
Wracam więc do metody z dotykaniem ziemi i odpychaniem się jak dzieciak na rowerku bez pedałów.
W międzyczasie okazało się, że nie jestem jedyna. Nie no jasne, nie jestem aż taka wyjątkowa. Ania, Adka, Ewa, Natalia, Kasia, Jola, Magda, jeszcze jedna Joanna, Marzena też nie umiały albo jeszcze nie potrafią jeździć na rowerze. Albo właśnie się nauczyły. A nawet już przejechały kilkadziesiąt kilometrów. To znaczy, że można. Po kilku tygodniach tych komentarzy było już kilkanaście, a ja wciąż w lesie z nauką jazdy.
Bierzemy byka za rogi, czyli jeszcze jedna próba
Wieczór, tuż po godzinie 21. Kilka osób spaceruje z psami po moim torze jazdy. Czekam aż teren będzie czysty. Pamiętam, że jak uczyłam się jeździć na nartach to na stoku wjechałam w inną narciarkę, bo nie wiedziałam jak ją ominąć. Nic nam się nie stało, ale teraz wolę z góry uniknąć podobnej sytuacji. Piotr trzyma kierownicę i wołając „pedałuj, pedałuj” biegnie obok mnie. Więc pedałuję. Nawet udaje mi się korygować tor jazdy. Lekko korygować. I nagle Piotra nie ma (nie, nie wpadł pod koła), a ja jadę dalej. Kilka metrów. Pedałuję, jadę i wołam: jadę, jadę, widzisz to! Widzi. Podobna sztuczka udaje się jeszcze raz.
I wiecie co – to jest niesamowite uczucie! Siedzieć i jechać. Kilka metrów. A jak to musi być niesamowicie jechać kilkaset metrów, kilka kilometrów, ile się chce i dokąd się chce! Więc jeśli potrafisz jeździć na rowerze to posiadasz fantastyczną umiejętność, która daje poczucie wolności.
Ale wracamy do nauki. Dwie bardziej udane próby, ale częściej jednak się nie udaje. A to przechylam się z rowerem, a to nie trafiam w pedały, a to wjeżdżam w krawężnik. Zamiast hamować zeskakuję z roweru, albo próbuję się zatrzymać w miejscu. Albo w ogóle nie udaje mi się ruszyć.
– Ostrzegaj, że hamujesz – mówi Piotr. Będzie trudno – myślę – równocześnie hamować i ostrzegać.
Podobno ta sztuka z przejechaniem kilku metrów udała mi się jeszcze raz. To co otwieramy szampana? Nic z tego. Na dwie krótkie udane próby, co najmniej dziesięć to porażka.
Krok za krokiem i nie od razu Rzym zbudowali
Dumę i ambicję mogę sobie schować do kieszeni. Nie tak prędko kochana. Nie tak szybko się nauczysz. Nie ma, że wsiadasz i jedziesz. Poobijasz się jeszcze, rozzłościć, pewnie nawet przewrócisz.
Wyobraźnia przed snem podpowiada mi najczarniejsze scenariusze. Upadek, głowa… Ok, zamawiam kask. Miała być kolejna lekcja, ale właśnie rozszalała się burza. Żeby jakoś wykorzystać ten czas wybieram kask. Pewnie od tego powinnam zacząć, ale zaczęłam od pożyczenia roweru. Po co mi kask, gdyby okazało się, że nie mam talentu albo mam problemy z równowagą.
I jeszcze zamiast lekcji praktycznych – teoretyczna
Z eksperymentów i z obliczeń wynika jednak, że efekt żyroskopowy nie jest w stanie utrzymać w pionie i roweru i jadącego na nim człowieka
– mówi fizyk Tomasz Rożek na kanale Nauka. To lubię. Nie pozostawia mi tym samym jednak żadnych złudzeń.
Zapada decyzja, że ten rower, który mam jest za mały, że muszę na większym, żebym sobie zębów kolanem nie wybijała. Jest, znowu pożyczony, tym razem sponsorem nauki jazdy jest Katarzyna. Oddała mi swój własny rower! Zaczęłam w poniedziałek. Piotr trzyma za kierownicę i biegnie, puszcza – zeskakuję z roweru. Wpadam w panikę. Ale powoli, powolutku łapię równowagę. Nie wiem jak, nawet się nie zorientowałam, jak Piotr puścił mnie, a ja odjechałam. Chwilę później znowu wpadłam w panikę, ale poczułam ten wiatr we włoskach (ten ze snu!). Pot ciurkiem leje mi się po plecach, nie z wysiłku fizycznego, tylko z tego jak się staram.
Z każdą lekcją jest łatwiej! Z każdą godziną jadę dłużej i chcę więcej. Nawet lekko hamuję, zamiast zeskakiwać z roweru. Ale jest i tak, że spektakularnie przewracam się z rowerem na szczęście na trawę. I rzucam pod nosem przekleństwa. Środowa i czwartkowa lekcja to prawdziwy przełom! Piotr puścił siodełko, które jak twierdzi lekko tylko trzymał a ja pojechałam! To uczucie! Ja jadę, sama jadę. Jadę i krzyczę na pół osiedla. To był ten moment, gdy pomyślałam, że wszystko mi jedno co inni sobie myślą. Jeszcze tylko w trosce o innych czekam aż przejdzie Pani z psem, przejdzie człowiek wpatrzony w komórkę.
Największe wyzwanie – ruszyć z miejsca
Ta dosłownie i w przenośni. Ruszyć, czyli zacząć, przełamać się. Zapomnieć o wstydzie, o innych, o wieku, o tym, że przecież można żyć bez tej umiejętności. Ale też ruszyć. Nacisnąć jeden pedał, potem drugi i pokulać się do przodu. Jeszcze tego nie umiem, jeszcze potrzebuję pomocy, by nadać mi prędkość początkową. Ale jak już złapię rytm to jadę. Aż mi się bezpieczna droga skończy. W czwartek, najwyraźniej po raz kolejny, gdy ćwiczyłam pod osłoną półmroku, spotkałam mężczyznę, który o tej porze wychodzi na spacer z psem. – Coraz lepiej Pani idzie – powiedział. A ja poczułam dumę! Wtedy zapadła decyzja, że znowu czas na większy rower. Że spróbujemy na miejskim.
I ten film to efekt sobotniej lekcji. Choć w pierwszej chwili zwątpiłam. Wielki, ciężki ledwo sięgam palcami do ziemi. Jakoś wysoko siedzę. Kierownica z koszykiem. No już miałam się poddać. Pierwsza próba, druga, kolejna i nagle tuptanie Piotra zostało gdzieś w tyle. To znaczy… że jadę sama… zupełnie sama… ok, oddychaj, trzymaj pion, nie panikuj. Nie panikuj, nie bój się, tylko jedź przed siebie. Udało się jadę! Co prawda miłego pana z psem z daleka ostrzegałam, że ja nie umiem jeździć, ale chyba mi nie uwierzył. A powinien! Bo wciąż nie umiem skręcać i nie wiem jak ruszyć z miejsca.
Ale wiesz co?! Nauczę się!
Teraz już wiem, że się nauczę. I chcę rower! Taki własny, piękny, ale i lekki, taki na którym będzie mi łatwiej, ale też bardzo przyjemnie. I już marzę o pierwszej wycieczce, już planuję kolejną lekcję, już szukam miejsc, gdzie nie stwarzając zagrożenia dla innych będę mogła ćwiczyć ruszanie i skręcanie.
Jeśli spotkacie dorosła osobę, być może właśnie kobietę, bo to same kobiety odezwały się do mnie pod pierwszym postem JA I MOJE WYZWANIE. CZAS NA NAUKĘ, która dziwnie się chwieje, jedzie zygzakiem, zeskakuje, wpada na krawężnik i mruczy coś pod nosem, to powiedzcie jej dobre słowo. Że da radę, że sobie poradzi i się nauczy. Że coraz lepiej jej idzie. Ona już i tak przeszła długą drogę. Za nią stoi jakaś historia i przełamany strach.
Patrząc z wielkim oczekiwaniem w przyszłość, ale też z niecierpliwością, bo chciałabym widzieć efekty jeszcze szybciej, żałuję tylko, że tak późno podjęłam wyzwanie. I tak późno się przekonuję, że na naukę nigdy nie jest za późno. A moje różnokolorowe siniaki? To efekt nauki, z dumą je prezentuję. Bo siniaki znikną, a umiejętność jazdy na rowerze zostanie.
29 czerwca 2023 at 09:30
Hej, ja w ogóle nie umiałam jeździć, bo mi rodzice roweru nie kupili, a poza tym miałam w dzieciństwie problemy z równowagą. Byłam już po 40, chciałam bardzo się nauczyć, ale nie wiedziałam jak – pójdę do sklepu i poproszę o rower dla dorosłych, tylko z kółkami?
Na szczęście w Warszawie pojawiło się Veturilo. W lecie cześnie rano w weekend przejechałam się kilka razy pod Stadion Narodowy, gdzie jest stacja rowerowa, dużo przestrzeni, łagodne spadki i o tej porze nie ma ludzi. Siodełko na najniższą możliwą wysokosć (mam 158 cm) I próbuję z przerażeniem w oczach. No i chyba w czwartą niedzielę wreszcie się udało. O dziwo nie miałam problemu ze skręcaniem, ale oczywiście zaliczyłam parę upadków.
Teraz jeżdżę coraz lepiej, ale na pewno nie tak, jak ktoś nauczony w dzieciństwie. Na ulicę o ruchu do 30 km/h odważam się wyjechać, na normalnych się boję, zwłaszcza że nie znam porządnie przepisów, bo nie mam prawa jazdy. Niestety jak nie ma ścieżki albo uspokojonego ruchu, jeżdżę po chodniku, chociaż wiem, że łamię przepisy. Ale chyba lepiej powoli i spokojnie tam, niż panikować na normalnej jezdni, tylko pewnie jak mi będą chcieli wlepić mandat, to takie tłumaczenie nikogo nie przekona.
Co muszę udoskonalić i poprawić? Umiejętność jazdy z jedną ręką na kierownicy – od razu tracę równowagę, a przecież trzeba sygnalizować skręty. I jeszcze trochę mniej się bać większych spadków, jak jest odrobinę bardziej stromo niż jakieś 15 stopni, od razu mam wrażenie, że zaraz stracę panowanie nad rowerem i się wywalę.
Brakuje mi jakiegoś miejsca, żeby można się było nauczyć tych przepisów od kogoś z doświadczeniem i żeby podpowiedzieli mi, jak sobie poradzić z trudną sztuką sygnalizowania skrętów.
29 czerwca 2023 at 20:47
Cześć Inka! Nawet nie wiesz, ile podobieństw widzę! Zaczynając od wzrostu 😉 I przeszłam przez wszystkie etapy, które teraz przeżywasz. Może tylko z jednym wyjątkiem – mam prawo jazdy od ponad 25 lat. Co do nauki przepisów – może masz w okolicy miasteczko rowerowe? Tam mogłabyś poćwiczyć. A samo machanie rękami – to ten element, nad którym po 2 latach jeżdżenia na rowerze, zawsze muszę się skupić. Czasem wychodzi mi lepiej, czasem gorzej… ale tak, to zupełnie inaczej niż jak ktoś jeździ „od zawsze”. Co do jazdy po chodniku – są okoliczności, w których możesz. Co prawda warunków musi być spełnionych sporo, ale… też jeździłam. Najważniejsze to piesi mają pierwszeństwo, a policjantowi gdyby mnie zatrzymał to powiedziałabym prawdę, że dopiero nauczyłam się jeździć i bywa, że się zwyczajnie boję ruchu ulicznego. I nadal się boje – ale to jak kierowcy czasem jeżdżą to inny temat. Ty natomiast, baw się swoją jazdą na rowerze i bądź dumna z nowej umiejętności! I nigdy, przenigdy bez kasku! Serdecznie Cię pozdrawiam!
17 maja 2023 at 23:41
Właśnie przeczytałam Twoją opowieść jak nauczyłaś się jeździć na rowerze i widze że jest nas naprawdę sporo osób! Jestem z NAS naprawde dumna! Ja mam prawie 30 lat i już 2 pierwsze dni nauki na rowerze 😀 Mam wrażenie że nie najgorzej mi idzie bo już pierwszego dnia po kilku próbach utrzymałam równowagę i pojechałam !!!! Moj narzeczony uczy mnie jeździć po lesie i na ścieżkach polnych ,robi mi tory przeszkód z gałęzi haha 😀 Na początku nie byłam pewna czy to dobry pomysł uczyć się jeździć na takich nierównościach ale drugiego dnia potrafiłam przejechać kilka odcinków bez wywrotki z walącym sercem i rękami przyciśniętymj mocno do kierownicy haha 😀 Wydaje mi się że strach ma tutaj kluczową rolę, im bardziej się rozluźniam tym bardziej panuje nad rowerem. Jeszcze długa droga przede mmą ale chyba nie jest tak najgorzej jak to sobie wyobrażałam 😀 Pamiętajmy że to my panujemy nad rowerem a nie rower nad nami!
18 maja 2023 at 20:35
Teraz będzie już z górki! A najlepsze właśnie przed Tobą! Wszystkie te siniaki, upadki, strachy i wstyd pójdą w zapomnienie, jak pojedziesz na pierwszą wycieczkę rowerową! Zobaczysz jak będzie fantastycznie! Do tego co napisałaś, dodałabym jeszcze, żeby chwalić się i doceniać za postępy! Postaw sobie cel i zaplanuj nagrodę! I powodzenia, z całego serca. A mam nadzieję, że każdy taki komentarz doda otuchy komuś, kto nie potrafi jeździć na rowerze, a chce się nauczyć.
15 maja 2023 at 20:15
Ja mam 51 lat i też się uczę. Narazie jakiś składaczek, ale przymierzam się do zakupu większego. No i kask… . W rajstopach od tygodnia nie mogę chodzić przez mega wywrotkę, ale głowa cała i do przodu kochani:)
17 maja 2023 at 20:12
Beata! Kask kupiłam szybciej niż rower! I już dwa razy uratował moją głowę! I to teraz, gdy już jeżdżę! Więc kask przede wszystkim. Siniaki się zagoją, a Ty będziesz jeździć! Kup sobie taki idealny rower dla siebie, najlepszy i najładniejszy! W końcu to Twój pierwszy rower, miej z tego zakupu radość. Trzymam kciuki za naukę. A siniaki… noś z dumą. Zagoją się, a teraz są tylko dowodem Twoich starań 🙂
15 maja 2023 at 06:55
Do autorki tego bloga i wszystkich osób, które w wieku kilkudziesięciu lat postanowiły nabyć tą jakże „oczywistą” dla innych umiejętność…(tak, tak myślę, że posiada ją z 99% społeczeństwa i dlatego to takie wyzwanie).
Jesteście niezwykłe, niesamowite i samego postanowienia już gratuluję.
Sama tą drogę przeszłam, a może i nadal przechodzę..bo wciąż mam kłopoty ze zwrotnością, jazdą z jedną ręką na kierownicy czy przemierzaniem wertepów….wiem co ona znaczy. Pamiętam jak podjeżdżałam kawałek na bocznej drodze, a gdy tylko kogoś widziałam momentalnie schodziłam z rowera, czerwona ze wstydu. Pod blokiem długo nie mogłam wyjechać z nerwów.
Ale..to jeden z moich największych sukcesów. Jeżdżę, nie wspaniale, nie szybko, ale jeżdżę.
w tym wszystkim wcale nie chodzi o nabycie nowej zdolności… tylko o zmierzeniem się z opinią otoczenia, skrępowaniem, podniesieniem własnej samooceny.
Trzymam za Was kciuki. I za Ciebie Asiu.
17 maja 2023 at 20:15
Trzymaj za wszystkich kciuki! Ja już drugi rok jeżdżę, do pracy nawet jak pogoda dopisuje. Ale z jazdą z jedną ręką na kierownicy nadal mam problem i czasem nie czuję się pewnie. Ale tak, jadę i jadę i uwielbiam jazdę na rowerze. Trochę tak jakbym chciała nadrobić czas 🙂 Dlatego nie wahajmy się, bez względu na wiek. Wiem, że na początku będzie trudno, ale robimy coś dla siebie i nie ma się czego wstydzić!
26 kwietnia 2023 at 19:26
Cześć Wszystkim 🙂 Ja mam 30 lat i nie umiem jeździć na rowerze. Dzisiaj mój mąż wyciągnął rowery i myślę teraz, gdzie i kiedy najlepiej mi będzie się uczyć. Przykre dla mnie są przytyki ludzi z otoczenia na ten temat. Mąż też nie pomaga. Nie rozumie, czemu nie wezmę roweru w biały dzień i nie poćwiczę pod blokiem. Kiedy mi wstyd po prostu! Potrzebuję odludnego miejsca i pory, kiedy najlepiej nikogo nie spotkam. Powiem Wam, że zyczliwi ludzie naokoło naprawdę wiele w życiu potrafią pomóc. Pozdrawiam Was wszystkich i cieszę się, że nie jestem sama 🙂
27 kwietnia 2023 at 20:33
Aniu, doskonale Cię rozumiem. Nie przed blokiem. I nie na oczach wszystkich. Nie masz się czego wstydzić, ale będziesz miała większy komfort ucząc się w najlepszych dla siebie warunkach. Masz rower? Ma kto Ci pomóc? Zabierz rower na duży, pusty parking, idealne są te przy centrach handlowych w niedzielę albo przed otwarciem. Ja się nauczyłam bo mi od kręcono pedały, jak dziecko na takim chodziku. Żadne trzymanie, kij i inne metody się nie sprawdzą. Moim zdaniem. I z całą sympatią dla Twojego męża, poproś o pomoc kogoś „obcego”. Będzie łatwiej. Pisz proszę jak masz pytania. I zobacz mój tekst No i pojechałam.
20 września 2023 at 00:48
Anno i jak idzie nauka? Ja się powoli przymierzam. Za kilka lat 40stka. Wstyd i poczucie beznadziejności z braku tej małej umiejętności od dzieciństwa… poczucie wartości całkowicie obniżone. Jeden mój największy kompleks.
20 września 2023 at 06:39
Nie wstydź się. Nie masz się czego wstydzić! Nie tego, że będziesz się uczyć i że się nauczysz.
Zobacz mój tekst: https://asiaprosto.pl/2021/07/26/rower-nauka-dorosly-final/
Od tamtego dnia minęły już dwa lata i dziś dojeżdżam na rowerze do pracy! Powodzenia!
12 marca 2023 at 16:46
Aśka super ja też jestem z Bielska napisz proszę w jakich miejscach uczyłaś się jeździć na rowerze. Też nie umie a chce zacząć się uczyć.
11 kwietnia 2023 at 21:01
Natalia! Uczyłam się jeździć przy centrum handlowym, zanim go otworzyli, na pustym o 5 rano parkingu! Najważniejsze była dla mnie przestrzeń, gdzie nikomu i niczemu nie zagrażam. Oraz, nie ma co kryć, nikt się na mnie nie gapi!
15 kwietnia 2023 at 19:08
Hej Natalia
duży plac, gdzie będzie czuła się swobodnie. Ewentualnie bardzo boczna droga, mało uczęszcza.
Ale przede wszystkim miej w głowie, że nie jesteś sama. Jazda na rowerze to nie jest coś co wszyscy niby umieją.
Dasz radę, powodzenia!
16 sierpnia 2022 at 15:09
Do wczoraj myślałam, że jestem jedyna, która w wieku 30 lat nie potrafi jeździć na rowerze. W dzieciństwie jeździłam ale przez lata człowiek zapomniał. Musiałam nauczyć się od nowa, nadal się uczę. Pierwsze próby nie szły mi za dobrze, zaliczyłam upadek i już miałam się poddać bo wstyd mi było, że nie umiem jeździć na rowerze a dzieci kilkuletnie jadą bez żadnych problemów. Dzięki Pani wpisowi mam ochotę wsiąść na rower i rozpocząć naukę od nowa, przełamać strach i wstyd. Dziękuję i jestem pełna podziwu dla Pani, że się Pani nie poddała. Trzymam kciuki za kolejne przejechane metry 😊🙂
16 sierpnia 2022 at 21:21
Zacznę od tego, że jestem Joanna, a dla uczących się jeździć Aśka.
Zapomnij proszę o wstydzie, bo robisz coś super! Po prostu rób swoje i nie myśl o tym co myślą inni! Niedługo nie dasz im powodów do zainteresowania tym co robisz. Z całego serca życzę Ci powodzenia! Ja jeżdżę teraz na rowerze do pracy i mam za sobą ponad 3000 km ❤️
5 maja 2021 at 23:48
Joasiu, dopiero teraz odkryłam twój drugi wpis 🙂
Zdecydowanie potrzebujesz lżejszego roweru. Zobaczysz jaka będzie różnica, o ile łatwiejsze się to wszystko okaże 🙂
P.s. Ja też dopiero dzisiaj zamówiłam kask. Wcześniej jeździłam w kasku mojego męża założonym na czapkę, co pozwalało zniwelować różnicę pomiędzy obwodami naszych głów 😛
12 września 2020 at 01:28
21.09.2020 to mój wielki dzień. Udało mi się samodzielnie przejechać kilkadziesiąt metrów! 😀 tak, to rzeczywiście dziwne uczucie, strach (albo i nawet panika) połączona z radością. Super 😀
23 lipca 2020 at 09:40
Brawo Asia! Najtrudniejsze za Tobą!