22 sierpnia to dla mnie magiczna data. Dzisiaj kończę 9 lat. Może jednak to nie magia, ale ciężka praca i litry wylanego potu? Ale może to jednak jakieś czary, że ktoś kto przez wiele szkolnych lat nie lubił sportu, lekcji wf-u i nadmiernej aktywności, biega ponad 2000 km rocznie i od kilku miesięcy niestrudzenie i bez słowa marudzenia wstaje o 4.30, by pobiegać.
Kim jestem? Biegaczką! Co kocham? Bieganie!
Urodziny mam dwa razy w roku
Dzisiaj wkraczam śmiałym i pewnym krokiem w 10 rok biegania. Mniejsza o 5 kolejnych kilogramów – w sumie dzięki bieganiu pozbyłam się 16 kg balastu, serce mam jak dzwon, a pewien sprytny zegarek określa mój wiek sprawnościowy na 20 lat. Nie chciałabym być dzisiaj sobą w wieku 20 lat. Nawet za cenę tych kilku zmarszczek i siwych włosów. Po prostu w tym ciele i z tą formą czuję się wyśmienicie.
9 lat biegania to sporo. Czasem śmieję się, że zmierzyłam moje miasto i wiele innych miejsc krokami. Lewa, prawa, lewa, prawa…
Jakie jest dzisiaj moje bieganie?
To także zmieniło się dzięki ostatnim miesiącom spod znaku pandemii i lockdown. Spokojne i dokładnie takie, jak chcę. Może tylko potrzebuję go więcej niż kiedyś. Ograniczenia uświadomiły mi jak bardzo potrzebuję ruchu i aktywności, by oczyszczać głowę, obmyślać różne tematy i planować działania. Biegam więc 5 razy w tygodniu, nawet ponad 70 km, a mniej tylko wtedy, gdy planuję większą aktywność w górach. Choć po dniu wędrowania potrafię rano wstać i biec. Tak, o 4.30 też 🙂
Podczas ostatniego pobytu w Gorcach miałam taką wyraźną wizję siebie jako biegaczki. W Ochotnicy Górnej pobiegłam wąską wiejską drogą w stronę Magurek i Liberatora. I powrót to był taki bieg pustą trasą, z widokiem na góry, w zupełnej ciszy i w blasku słońca. Romantycznie? Ciut kiczowato? Ale takie jest dzisiaj moje bieganie. Samotne. I ta samotność to jest bardzo przyjemne uczucie. To jest taki mój czas. Na pobycie ze sobą, na rozmyślanie, albo wręcz przeciwnie – na zupełne niemyślenie.
Bieganie z widokiem
Moje bieganie jest dzisiaj z widokiem na góry, bo mam szczęście w takim miejscu biegać. Moje bieganie jest dzisiaj w ciszy i pustce, zanim świat obudzi się i ruszy do działania.
Ileż to ja wschodów słońca w tym roku widziałam! A każdy inny. Płonąca czerwona kula, krwistoczerwone chmury, mgły i chmury snujące się u podnóża Beskidów. Ile zwierząt spotkałam i jak niewiele osób. Za to te, które spotkałam, są już jak starzy znajomi.
Biegacz, którego regularnie mijam pod Dębowcem. Musi wstawać jeszcze wcześniej ode mnie, bo po 5 rano już wraca z biegania. Dojrzała kobieta, która każdego ranka dziarsko maszeruje pętlą wokół lotniska w Bielsku-Białej, a później ćwiczy na plenerowej siłowni. Znamy już swoje poranne rytuały, pozdrawiamy się i życzymy sobie dobrego dnia. Mężczyzna z lekką nadwagą, który delikatnie truchta na 3-kilometrowej pętli. Para staruszków, która przysiada na ławce, by podziwiać wschód słońca. Kilkoro młodych i początkujących biegaczy, którzy zaczęli swoją przygodę z bieganiem i mam nadzieję, gdzieś ją kontynuują.
Bieganie jest zaraźliwe
Mam “na sumieniu” kilku biegaczy. Mam nadzieję, że biegają także dzięki mojemu entuzjazmowi do biegania. Zgadzam się, że to najprostsza forma aktywności, właściwie zależna tylko od nas. Mam też bardzo osobistą relację z pewnym biegaczem, którego poznałam właśnie dzięki bieganiu. I mam kilka znajomości, które zrodziły się z pasji do biegania. Ale to samotne bieganie, z samą sobą jest dziś dla mnie kwintesencją biegania.
2020 bez imprez biegowych
2020 rok uświadomił mi także, że nie potrzebuję biegowych imprez. Po okresie fascynacji ściganiem się – głównie z samą sobą, po wielu żmudnych przygotowaniach – czasem wbrew sobie i po czasach wyrzeczeń i przymusów, dzisiaj biegam jak chcę, jak lubię, w swoim tempie i dla swojej przyjemności. Wszystkie medale i numery startowe schowałam na pamiątkę – na widoku mam tylko te, z których jestem najbardziej dumna i które wiążą się z najpiękniejszymi wspomnieniami.
Wiele z nich to medale za ukończony maraton. W sumie było ich osiem. Kilkadziesiąt półmaratonów i bardzo wiele innych biegów. Dzisiaj biegam tylko dla siebie i ścigam się sama ze sobą. Czasem z rowerzystą pod górkę 😉 A jeśli podejmuję wyzwanie to wirtualne, jak ATTIQ Virrrtual Ultra Challenge albo Liga AHP (wyzwanie firmowe). Nie ma aplauzu, medali, kibiców i niebieskiego dywanu. Ale są litry potu, zmęczenie i piękne widoki. I satysfakcja.
9 lat i ani jednej kontuzji
Jakie jest jeszcze moje bieganie? Bez kontuzji! Bez problemów zdrowotnych i wymuszonych przerw. Szybsze, gdy mam lepszy dzień i nogi rwą do przodu, wolniejsze, gdu potrzebuję odpoczynku. Zgodnie ze swoim rytmem i własnymi potrzebami. I niech tam zostanie. Nie tylko na ten rok, abym za rok mogła hucznie obchodzić dziesięciolecie. Ale na wiele kolejnych lat, bo mam w planie być dziarską, pomarszczoną staruszką w ulubionych biegowych butach na nogach.
28 września 2020 at 14:45
” I niech tam zostanie. Nie tylko na ten rok, abym za rok mogła hucznie obchodzić dziesięciolecie. Ale na wiele kolejnych lat, bo mam w planie być dziarską, pomarszczoną staruszką w ulubionych biegowych butach na nogach.”
I tego Ci życzę w te urodziny! Niech się spełni tak jak sobie wymarzysz .
Pozdrawiam,
Konrad aka Frantz 😉
29 września 2020 at 10:34
Dziękuję 😀 Do zobaczenia na górskich lub biegowych trasach 😀