Sudety i zachodnia część Polski to najbardziej zaniedbana przez mnie część. Coś od lat gna mnie na wschód. Bieszczady, Beskid Niski i Gorce to moje ukochane miejsca. Tatry są poza tą konkurencją, ale to zupełnie inna historia.

Odkrywam nieznane tereny – Góry Izerskie

W tym roku wiele rzeczy dzieje się inaczej, a jak się właśnie okazało – wcale nie znaczy, że gorzej. O tym, że nie gorzej, a może nawet lepiej, też pewnie napiszę, bliżej końca roku.

Ale skoro jest inaczej, skoro nie poleciałam do Włoch i letni urlop spędzam tutaj, postanowiłam maksymalnie wykorzystać go na poznawanie nowych miejsc.

Dwa tygodnie wolnego to wystarczająco dużo, by pojechać dalej niż zwykle.

Sudety – do wyboru, do koloru

Góry Izerskie, Karkonosze, Masyw Śnieżnika i jeszcze więcej, czyli Rudawy Janowickie, Góry Bialskie, Złote i Opawskie. Z wyjątkiem Karkonoszy, wszystkie wymienione tu kierunki i góry to dla mnie zupełna nowość. Nie do końca wiedziałam, czego się spodziewać.

Na początek Góry Izerskie, czyli najbardziej na zachód wysunięte pasmo polskich gór. Izery nie są zbyt wysokie, ale wygodne do wędrowania. To nie będzie jednak post, w którym opiszę wycieczki i najpiękniejsze moim zdaniem miejsca.

Raczej opowiem, co mnie zaskoczyło, zrobiło na mnie wrażenie, zachwyciło, zapadło w pamięć.

Prosto przed siebie

To, co prawda, może być i zaletą i wadą. Przyzwyczajona do beskidzkich szlaków spodziewałam się większej różnorodności. Takiej, wiesz – góra, dół i znowu góra dół i znowu…

Tutaj też jest co prawda pod górę, ale później najczęściej jest długo, prosto i niemal płasko. Przynajmniej po polskiej stronie. Czeska jest zdecydowanie bardziej urozmaicona, ale o tym za chwilę.

Wchodzę na Smreka (zielonym szlakiem z miejscowości Czerniawa Zdrój), a później właściwie zapominam o wysiłku. Czy pójdę na wieżę widokową czy na Stóg Izerski, szlak jest niemal płaski. Inny przykład – z Polany Izerskiej czerwonym szlakiem na Wysoką Kopę, a nawet Wysoki Kamień. Podejść niewiele, raczej długa monotonna wędrówka.

Zaleta – nie trzeba wyjątkowej kondycji, by wędrować długo i przyjemnie. Wada – to jednak może być nużące, a nawet nudne. Ale na pewno jest charakterystyczne dla polskiej części Gór Izerskich.

Dla każdego coś dobrego

Góry Izerskie mogą się spodobać miłośnikom różnych sportów. Wędrowcom, rowerzystom, biegaczom, narciarzom. Ale też rodzinom z dziećmi. To co zdecydowanie ułatwia wędrowanie to szlakowskazy, na których podano najczęściej nie czasy przejść, ale dystans do pokonania. Skoro punkt A dzieli od punktu B 5 km i jest raczej płasko, to ja potrzebuje na pokonanie tej trasy pieszo godzinę, ale biegacz ponad połowę mniej. A rodzina z dziećmi, nawet dwa razy więcej. W ten sposób zdecydowanie łatwiej planować wycieczki.

Nie czas, a dystans

Ten sposób oznakowania szlaków w Górach Izerskich – ale spotkałam się z nim już w Beskidzie Śląsko-Morawskim w Czechach – to jeden z moich ulubionych. Zdecydowanie, zamiast podawania czasów przejść wolę dystans. Pozostałe dane – podejścia, zejścia, stromo czy łagodnie, potrafię odczytać z mapy. A dystans i moje tempo podczas wycieczki, pozwalają mi samodzielnie obliczyć czas przejścia. Ktoś pójdzie 15 minut, a ktoś inny pobiegnie 6. Rowerzysta zapewne jeszcze krócej. Ot, taka lekcja matematyki, królowej wszystkich nauk.

Polana Izerska

W polskiej części Gór Izerskich to zdecydowanie najbardziej urokliwe miejsce. Przede wszystkim duża, otwarta przestrzeń. Widokowa wędrówka wzdłuż torfowisk, łąk i Izery. Z widokiem na polską i czeską stronę. Robi wrażenie we wrześniu, gdy kwitną wrzosy, a trawy przybierają złoty kolor. Choć uprzedzam, nawet gdy wydaje się, że jest ciepło i słońce przyjemnie grzeje, na Polanie na początku września mogą przydać się i czapka i rękawiczki. Na szczęście na trasie są dwa przyjemne schroniska – Orły i Chatka Górzystów – jest gdzie się ogrzać i zaplanować posiłek.

Chatka Górzystów i naleśnik z serem i jagodami

Stację turystyczną Orle i Chatkę Górzystów z premedytacją ominęliśmy podczas niedzielnej wycieczki. Postanowiliśmy innymi szlakami wrócić tu w środku tygodnia. W weekendy i dodatkowo przy dobrej pogodzie należy spodziewać się tłumów. Cicho i spokojniej jest tu w pozostałe dni. W oba miejsca przygnała nas także kuchnia, polecana i zachwalana przez Justynę z bloga Hasające Zające. Dostaliśmy nawet konkretne wytyczne, co i gdzie zjeść. Zupa miała być w Orłach, zdecydowanie pokrzywowa lub szczawiowa. Naleśnik z serem i jagodami w Chatce Górzystów.

Obiad był więc zaplanowany, a pierwsze i drugie danie (szliśmy z Jakuszyc) dzieliło kilka kilometrów, potrzebnych na strawienie i przygotowanie miejsca pod kolejne przyjemności. Nie przyszło mi do głowy, patrząc na porastające rowy pokrzywy, że zupy pokrzywowej po prostu nie będzie. Podobnie jak szczawiowej. Pierwsze niepowodzenie tego dnia i na szczęście ostatnie – w sprawie pokrzywowej przyszło nam oblizać się smakiem.  Z menu wybraliśmy barszcz ukraiński i kapuśniak i porcję kopytek dla dwojga.

Na szczęście później było już zgodnie z planem. Kilka kilometrów wędrówki i pierwsze co zachwyca mnie w Chatce Górzystów to setki, a pewnie raczej tysiące książek. Zaraz później – naleśnik.

Naleśnik i naleśnik – na dwóch końcach Polski

Są w polskich górach dwa naleśniki, których koniecznie trzeba spróbować. Dwa końce Polski, dwa odmienne przepisy i dwa zapamiętane na długo smaki. Jeden – to naleśnik gigant z jagodami, znany mi jeszcze z Bacówki pod Małą Rawką, a obecnie kultowa potrwa w Chacie Wędrowca w Wetlinie. Drugi – na zachodzie. Ten w Izerach to ciasto biszkoptowe, z solidną porcją twarogu i oczywiście jagód. Nie mnie rozstrzygać, który lepszy. Obawiam się naleśnikowej wojny wśród miłośników górskich wycieczek. Ten w Górach Izerskich podawany jest też w wersji na słono. Ten przetestujemy kolejnym razem. Po jednej porcji z serem i jagodami i tak trudno wtoczyć się na Polanę Izerską i sturlać do Świeradowa Zdroju.

Jak braknie szlaków po polskiej stronie, zaraz obok jest czeska

Góry Izerskie po polskiej stronie to dziesiątki kilometrów szlaków. Ale na tym przyjemność wędrowania się nie kończy. Wystarczy przekroczyć granicę polsko-czeską i już liczba ta zwiększa się kilkukrotnie. Czeska strona jest też, moim zdaniem, bardziej urozmaicona. Skały i umieszczone na nich śmiało punkty widokowe. Torfowiska. Długie leśne odcinki. Wodospady.

Moja lista wyjątkowych miejsc? Zacznę od miejsca zwanego Pytlácké kameny z rozległym widokiem aż po horyzont. Pod warunkiem, że nie masz lęku wysokości, by wspiąć się na czubek głazu. Stamtąd po raz pierwszy zobaczyłam Polanę Izerską.

Jizera, na szczycie której uratowaliśmy zagubionego psa. Kulminacyjny punkt osiągamy dzięki schodkom i przyjemnej, krótkiej wspinaczce wspinaczce. Frýdlantskégo cimbuří  i Wodospad Czarnego Potoku – oba miejsca można odwiedzić podczas jednej wycieczki. Znowu – wąska ścieżka, miejscami stroma, punkty widokowe na skałach i wiatr we włosach. Uwierzycie, że z wyjątkiem Jizery, gdzie spotkaliśmy turystów, w pozostałych miejscach oprócz nas nie było nikogo?! W piękny, słoneczny, choć wietrzny dzień. Przeprawa przez rzekę Izerę, gdzie jeszcze niedawno był most, ale teraz trzeba przeskakiwać po kamieniach. Rowerzyści mają jeszcze trudniej.

Jest kilka miejsc w Górach Izerskich, głównie po czeskiej stronie, gdzie nie dotarliśmy. To Mumlavský vodopád obok Harrachova, choć to już bardziej Karkonosze czy na wieżę widokową Štěpánka na szczycie Hvězdy. Być może kolejnym razem. 

Czeska strona Gór Izerskich ma jeszcze jedną zaletę. Kulinarną. Smażony ser, knedle z gulaszem, zupa cebulowa i czosnkowa. Wspólne spędzanie czasu, spożywanie posiłków, radość z aktywnego spędzania czasu – to cechy, które lubię u naszych południowych sąsiadów. I wiecie kogo mi przypominają? Oczywiście, Włochów!

Podziękowania

Za inspirację i podpowiedzi dziękuję Hasającym Zającom. Justyna, dobrze, że powiedziałaś, że przez Wielką Kopę przemkniemy i jej nie zauważymy. Tylko dzięki temu jej nie przegapiliśmy! Uwaga: na najwyższy szczyt Gór Izerskich prowadzi nieznakowana ścieżka, trzeba odbić na szczyt przy szałasie i miejscu odpoczynkowym.

Z przyjemnością czytałam teksty i oglądałam zdjęcia Karola Nienartowicza – 10 najpiękniejszych miejsc w Górach Izerskich i w większość z nich udało się nam dotrzeć, właśnie dzięki autorowi tej strony!

Moje pomysły na wycieczki w Górach Izerskich w kolejnym poście. Dla każdego coś dobrego. 13 km, 25 km, a nawet 40 km.