Korona Gór Polski to marzenie wielu miłośników gór. Tym razem zapraszam w Sudety, bo można tu nie tylko zaplanować fantastyczne wycieczki, ale także skompletować kilka klejnotów.

Korona Gór Polski według mnie

Nigdy nie będę królową. Znaczy, będę, ale tylko samozwańczą. Bez berła i korony,
czyli książeczki i odznaki. Korona Gór Polski, bo o niej mowa. Tyle, że jakoś umknęły mi te wszystkie formalności: członkostwo, książeczka, pieczątki, zdjęcia… pełna dokumentacja.

Ha, ostatnio nawet, ktoś mnie zapytał czy mam dowody! Dowody?! Ale po co mi dowody! Przecież ja wiem, że tam byłam i to mi wystarczy. Pewnie, z większości tych miejsc mam zdjęcie, ale są takie szczyty, na których byłam kilka, kilkanaście, a może i więcej razy, a dowodów brak.

Przykłady? Proszę bardzo! Czupel. Skrzyczne. Uff, co za szczęście, że te niedopatrzenia mogę szybko naprawić. Czupel w ramach jakiegoś popołudniowego spaceru nawet, a Skrzyczne… No przecież byłam tydzień temu, mam trasę zapisaną z zegarka, ale zdjęcia – dowodu nadal brak.

Korona Gór Polski – oficjalnie i mniej

Czyli jednak nie będę królową, bo zdobywanie szczytów tylko z powodu odznaki mnie nie kręci.

Dobrze mnie zrozum jednak. Super jeśli zbierasz 28 szczytów do Korony Gór Polski. Świetnie, że poznajesz nowe miejsca, podróżujesz po Polsce, odkrywasz góry. Ale jeśli w Tatrach znasz tylko Rysy, w Beskidzkie Małym tylko Czupel, a w Gorcach Turbacz to moim zdaniem bardzo wiele tracisz.

Jakie wiele? Ogromnie dużo! Przeczytaj o moich ulubionych miejscach w Gorcach. Zabiorę Cię także na co najmniej kilka wycieczek w Beskidzie Małym.

Korona koroną, ale są piękniejsze miejsca i wiele innych gór

Tak, mówię to z perspektywy ponad 20 lat chodzenia, włóczenia się, męczenia, marudzenia i biegania w górach. Tak, mówię to, gdy do zupełnie nieplanowanego skompletowania 28 szczytów brakuje mi ich już tylko 4! I mówię to, choć podczas tegorocznych, dwutygodniowych wakacji weszłam po raz pierwszy na 7 szczytów do Korony Gór Polski.

Ale mówię to także dlatego, że na Rysy po raz pierwszy weszłam po 2, a może nawet 3 sezonach spędzonych w Tatrach. Trochę też dlatego, że myślałam, że to najtrudniejszy ze szlaków, a dziś jednak wyżej stawiam Orlą i Przełęcz pod Chłopkiem.

Korona Gór Polski „robi się” przy okazji

Do rzeczy! Korona Gór Polski nigdy nie była dla mnie celem samym w sobie. Nie jest dla mnie wyzwaniem samym w sobie. Jest czymś, co potwierdza moją obecność w górach. Skąd więc te 7 kolejnych szczytów? Trochę z przypadku, a trochę dlatego, że wszystkie są dość blisko siebie, a ja tegoroczny urlop przeznaczyłam na odkrywanie Sudetów i tych miejsc, gdzie bywam bardzo rzadko, albo jeszcze nie byłam. Gdybym miała parcie na Koronę Gór Polski to już bym miała komplet.

3 z tych ostatnich brakujących 4 szczytów były na wyciągnięcie ręki. Ślęża przy okazji wyjazdu do Wrocławia byłaby moją metą. A tak, przyjdzie mi tam wrócić na dłużej niż tylko po to, by zaliczyć koronę i zostać samozwańczą królową.

Korona Gór Polski: 7 kolejnych szczytów

Góry Izerskie – Wysoka Kopa

Góry Izerskie były obok Masywu Śnieżnika głównym celem wakacyjnego wyjazdu. Z bazą wypadową w Czerniawie przeszliśmy je wzdłuż i wszerz, wyprawiając się także na czeską stronę. Co naturalne, poznawanie nowego pasma obejmowało także wejście na najwyższy szczyt Izerów, czyli Wysoką Kopę wysoką na 1126 m n.p.m.

I nie miej złudzeń, to nie jest wybitny szczyt, a nawet można przemknąć obok i go nie zauważyć – to słowa Justyny, współautorki bloga Hasające Zające. I ma rację! Wędrując czerwonym szlakiem od Świeradowa w pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać czy już jej nie minęłam! Bo po podejściu na wysokość 1120 m zaczęliśmy schodzić w dół. Zatrzymałam się i sięgnęłam do opisu. Uff, nie było jeszcze miejsca odpoczynkowego.
Przy bardzo dużej wiacie trzeba po prostu skręcić w prawo i wyraźnie wydeptaną ścieżką, bez znaczków dojść do upragnionej tabliczki. 600 metrów, kilka minut i jest. Pamiątkowe zdjęcia, posiłek i w dalszą drogę. I jeszcze kilka słów zamienionych z innymi zdobywcami.

– Czy to na pewno tędy? – pytają z niedowierzaniem ci, których mijamy w drodze powrotnej.

Wysoka Kopa, korona gór polski

Niewielki, niepozorny, mało spektakularny i łatwy do zdobycia – taki jest kolejny szczyt z Korony Gór Polski. Dla mnie był częścią prawie 40 km wycieczki ze startem i metą w Świeradowie. Dalej na Wysoki Kamień skąd pomachaliśmy Karkonoszom, powrót do Rozdroża pod Zwaliskiem, zejście do Drogi Sudeckiej zielonym szlakiem i stamtąd niebieskim przez Sępią Górę do Świeradowa.

Rudawy Janowickie – Skalnik 945 m n.p.m.

Skalnik Skalnikiem, ale odkryciem były dla mnie … Sokoliki. Aż wstyd się przyznać, że jakoś nigdy nie wpadło mi do głowy, żeby sprawdzić gdzie właściwie są te Sokoliki. TE Sokoliki, gdzie pierwsze kroki wspinaczkowe stawiała m.in. Wanda Rutkiewicz. A tu idziemy sobie przez Rudawy Janowickie, gdzie wysłał nas Sebastian, czyli Karkonoski Biegacz, a tu jak w kreskówce plum plum plum i bęc. Kulki się zderzyły. Na trasie naszej wycieczki są Sokoliki, przecież to właśnie o tych Sokolikach tyle się w książkach naczytałam.

Ale Sokoliki były już na deser. Wyruszyliśmy z Janowic Wielkich i w sumie przeszliśmy 36 km. Na przystawkę – ruiny zamku Bolczów, wybudowany z wykorzystaniem naturalnych skalnych ścian. Ruiny można oglądać bezpłatnie, a z wieży widać pięknie Karkonosze i Śnieżkę. Na pierwsze danie – skały – m.in. Skalny Most i Piec. Danie główne to Skalnik, ale i położona kawałek niżej Ostra Mała z punktem widokowym. A na wspomniany wyżej deser – Krzyżna Góra i Sokolik.

Skalnik, Korona Gór Polski

Tak zdecydowanie o Rudawach Janowickich nie wiem wszystkiego i zdecydowanie trzeba tu wrócić!
Nie tylko mnie się tu spodobało. Olgierd poleca Rudawy na wędrówki z psem a i Wojtek z Idę, albo nie idę napisał pochwalną pieśń.

Góry Kaczawskie – Skopiec 724 m n.p.m.

Idealnym potwierdzeniem mojej teorii z przydługiego wstępu jest właśnie Skopiec.

Bo co ja wiem o Górach Kaczawskich? Nic, zupełnie nic! Droga z parkingu pod Skopcem we wsi Komarno na szczyt i z powrotem zajęła mi dokładnie 22 minuty i 30 sekund! 87 m w górę i tyleż samo w dół. Ups, toż to ja na spacerach chodzę więcej, a o przewyższeniach na bieganiu nie wspomnę.

Jak napiszę, że to taka „gówniana góra” to ile osób się obrazi? Ale tak, gówniana i to przez nas, turystów, zdobywców tej osławionej Korony Gór Polski. No syf, brud i używane chusteczki wokół tabliczki i skrzynki z pieczątką. Ale co tam, na fotkach nie widać. Mam fotkę i ja, pieczątkę na jakiejś karteczce i oczywiście znane wszystkim zdjęcie słupa z butami.

Włożyłam kij w mrowisko?! No wybacz. Zabrać ze sobą swoje śmieci, a chusteczka to jest śmieć, to chyba nie problem?

Ale żeby było śmieszniej to Skopiec ma jednak 719 m i najwyższy nie jest. Wyższy jest ten sąsiedni czubek z anteną, czyli Baraniec 720 m. Albo Maślak, czyli Góra Folwarczna, ten ponad słupem z butami. No niezły dowcip co?! Bo Maślak miał 715 m, a teraz urósł do 723, a Skopiec się skurczył i wszystko się pomieszało. Pieczątka, słupek i wymogi dla zdobywców KGP nadal wysyłają jednak na tę gównianą górkę.

Skopiec, Korona Gór Polski

Żeby nie było, poszłam i ja, choć wcale nie planowałam. Na szczycie Skalnika spotkaliśmy jednak parę z Orzesza, która kompletuje KGP. I to oni uświadomili mi jak blisko jest Skopiec i że z parkingu w Janowicach Wielkich dzieli nas kilka kilometrów. Ten fakt zdecydowanie należało wykorzystać, bo kto wie kiedy będzie kolejna taka okazja i kiedy będziemy w tej okolicy. Dziękuję Wam za tę podpowiedź!

Skopiec to moje najszybsze, najkrótsze i najbardziej kontrowersyjne wejście do Korony.

Śnieżnik 1423 m n.p.m.

Nie zdążyłam! Nie zdążyłam zobaczyć takiego Śnieżnika jaki opisywały jeszcze w sierpniu Hasające Zające. Niestety na szczyt weszłam 3 tygodnie później i w najlepsze trwa już tam budowa wieży widokowej zwanej złośliwie blenderem. Powstaje za 14 milionów złotych i ma być gotowa we wrześniu 2021 r.

O samej wieży i kontrowersjach jakie budzi, przeczytacie TUTAJ

Ja dodam od siebie, że łatwiej wybudować nową wieżę, niż wyremontować dwie drewniane?! Każda z nich znajduje się w odległości 2 h wędrówki od Śnieżnika. Jedna na Trójmorskim Wierchu, druga na Czarnej Górze. Ta pierwsza jest młoda, ma zaledwie 10 lat. Została oddana do użytku turystów 8 maja 2010 r., a budowa drewnianej wieży widokowo-przeciwpożarowej o wysokości 25 m została dofinansowana ze środków Unii Europejskiej.

Wieża na Czarnej Górze ma 10 lat więcej i 11 metrów mniej, czyli 20 lat i 14 m wysokości. Aktualnie obie są zamknięte, zabite dechami, oklejone ostrzeżeniami, że wejście jest zabronione, niebezpieczne i tak dalej.

Trójmorski Wierch

foto. Piotr Stanek

Dzięki „blenderowi” jak nazwano budowaną wieżę ruch na Śnieżniku ma być jeszcze większy. I zapewne będzie, czego wszystkim zdobywcom współczuję. Najszybsza droga na szczyt to czerwony szlak z Międzygórza, z popasem w schronisku – 3,5 h i niewiele ponad 8 kilometrów w jedną stronę.

Moje pomysły na Śnieżnik

Ja polecam jednak inne trasy jako pomysł na całodzienną wycieczkę. Z Rozdroża pod Kamiennym Garbem, gdzie jest parking, cały czas czerwonym szlakiem: pod Jasieniem, na Trójmorski Wierch, Przełęcz Puchacza i dalej konsekwentnie czerwonym, po czeskiej stronie. Aż do Jaskółczych Skał będziesz wędrować i ciszy i spokoju, z dala od tłumów. Do tego najpopularniejszego szlaku dołączysz dosłownie na ostatnie 800 metrów. I najlepiej od razu uciec na czeską stronę, usiąść przy ruinach schroniska i osławionym słoniątku. Droga powrotna jest alternatywną trasą do podanej. Trzeba zejść do schroniska pod Śnieżnikiem i stamtąd zielonym szlakiem ruszyć na Mały Śnieżnik i do Przełęczy Puchacza. A potem żółtym i zielonym i już jesteś na parkingu. 23 km, mniej niż 8 godzin, a ciszy i spokoju znacznie więcej.

Druga trasa to szlak graniczny ze startem i metą w Kamienicy. Żółtym szlakiem do Głębokiej Jamy i dalej zielonym cały czas wzdłuż polsko-czeskiej granicy, do słonika i na szczyt. Po zejściu do schroniska powrót niebieskim szlakiem do Kamienicy. Zaledwie 16 km i niewiele ponad 5 h. Jak na początku wycieczki dołożysz drogi i pójdziesz na Przełęcz Płoszczyna to znowu będą knedliki. Po knedlikach zielonym szlakiem do Głębokiej Jamy, a dalej według powyższego opisu. Z knedlikami – 22 km i 7 godzin. Zdecydowanie polecam z knedlikami, a sama wędrówka zielonym szlakiem do Głębokiej Jamy to piękny i bardzo przyjemny las.

Góry Bialskie – Rudawiec 1106 m n.p.m.

Góry Złote – Kowadło 988 m n.p.m.

Od razu powiem Ci jaka jest dodana wartość do obu szczytów. Można zaplanować wycieczkę ze startem i metą w Bielicznej i gdzieś w połowie zaplanować punkt odżywczy w Chacie Paprsek. We wrześniu podawali tam najlepsze knedle z jagodami jakie jadłam. Jak jadłeś lepsze, nie krępuj się, napisz w komentarzu, chętnie sprawdzę! Nie ukrywam, że czeska kuchnia choć tłusta i ciężka, oferuje kilka potraw, za którymi już tęsknię. I nie jest to wyłącznie smażony ser, za dobrą czosnkową lub cebulową zupą pójdę na koniec świata.

Ale do rzeczy – knedle będą – ale najpierw trzeba wejść na Kowadło, a potem na knedlach zgrabnie wtoczyć się na Rudawiec. W sumie to 32 km bardzo przyjemnej wędrówki. Gdyby nie owa chata to na trasie bylibyśmy niemal sami. Wszystko dzięki mglistej i deszczowej pogodzie dla koneserów. Trasa może być jeszcze krótsza, jeśli powędrujecie wzdłuż granicy, trzymając się ścieżki i zimowych oznakować. Albo w innym wariancie – z Rudawca do Bielic można zejść od razu zielonym szlakiem, ale jak pójdziesz dalej ścieżką wzdłuż granicy to możesz zaplanować dokładkę knedli (żartuję!), albo zejście niebieskim szlakiem – Doliną Białej Lądeckiej. Polecam, jest pięknie. Zimą – co wynika z oznakowania to raj dla miłośników narciarstwa biegowego.

Rudawiec też nie jest taki oczywisty

I jeszcze ciut kontrowersji. Bo i Rudawca podobno dwie inne góry są wyższe, a i same Góry Bialskie bywają włączane do Gór Złotych, a czasem nawet do Masywu Śnieżnika. O to co piękne biją się inni. Bo oprócz tego, że mam kolejny szczyt do Korony Gór Polski, to same Góry Bialskie są piękne i dzikie. A Bielice nieodparcie przypominają mi inną, nieistniejącą wieś na drugim końcu Polski, Bieliczną, choć bez tak tragicznych kart historii jak Akcja Wisła.

W Bielicach jeszcze przed II wojną światową były: skocznia i tor saneczkowy, pokoje gościnne,  schronisko młodzieżowe i duże schronisko „Saalwiesenbaude” (rozebrane po 1945 r.), hotel, apteka, dwa tartaki, młyn, elektrownia, rzeźnik i sklep towarowy (za Wikipedią).

Więcej ciekawostek o wsi TUTAJ

 

knedliki, czeska kuchnia

I jeszcze dwa zdania o szczycie Kowadło. Już pal licho jakie to góry. Złote, Bialskie, a może jak chcą Czesi – Rychlebské hory. Tylko niech mi ktoś wytłumaczy dlaczego ta tabliczka wisi tak wysoko?! Ja i ona z trudem mieścimy się na zdjęciu, i to nie jest wina mojego wzrostu!

Góry Opawskie – Biskupia Kopa 890 m n.p.m.

Rzadko jest tak, bardzo rzadko, że to nie ja jestem organizatorem wycieczki! A to jest bardzo przyjemny stan, przyjechać na gotowe. Tym razem organizatorem był Maciek z bloga MaNa w podróży. Cel był prosty: zobaczymy kawałek Gór Opawskich i dodamy szczyt do Korony Gór Polski. Biskupia Kopa jest w niedzielę celem wielu wycieczek, dlatego wyruszyliśmy z parkingu w Pokrzywnej, przez Gwarkową Perć – uwaga drabina! – i dalej mało uczęszczaną ścieżką przyrodniczą i dopiero na ostatnie kilometry dołączyliśmy do żółtego szlaku. Tabliczka, wieża, schronisko w budowie, zdjęcie i byle dalej od tego skupiska ludzi. Prowadzi Maciej, więc nie wiemy ani dokąd ani jak daleko jeszcze 😉

Góry Opawskie

Sudeckie połoniny – podlinkowałam dokładny opis naszej wycieczki. Polecam!

Im więcej osób na szczycie tym szybciej uciekamy na czeską stronę. A tu odwrotnie proporcjonalnie – im rozleglejsze widoki tym mniej ludzi. W sumie do obiadu w Petrovicach spotykamy maksymalnie 5 osób na szlakach. Maciek prowadzi nas przez szczyt Vetrna (800 m n.p.m.), Kutny Vrch (864 m n.p.m.), Solną Horę (830 m n.p.m.).

Nie byłam w tym roku w Bieszczadach, nie cieszyłam się widokami połonin, więc ich namiastkę miałam w Górach Opawskich. Niestety to efekt działalności kornika, a później wycinki drzew, ale przyroda poradziła sobie w ten sposób. Bujne trawy przypominają mi bieszczadzkie połoniny. A i przy dobrej pogodzie można podziwiać widoki na Góry Rychlebskie, a nawet Bardzkie, czy Sowie.

Na ten rok to wszystko z Korony Gór Polski. I tak więcej niż myślałam. To czego mi brakuje będzie okazją do kolejnego wyjazdu i zorganizowania wycieczek, które pozwolą zobaczyć coś więcej niż wymienione niżej szczyty. Na jeden, Ślężę, mam już nawet przewodniczkę.

Do Korony Gór Polski brakuje mi

czterech szczytów, jak wcześniej wspomniałam:
Ślęży, Kłodzkiej Góry w Górach Bardzkich, Waligóry w Górach Kamiennych, a w Górach Wałbrzyskich jest do zdobycia Chełmiec.

A Ty, czy i dlaczego zbierasz szczyty do Korony?

Podobało się? Podziel się wrażeniami w komentarzu albo napisz do mnie bezpośrednio.