To nie jest ani najszybsza ani najkrótsza trasa. Ale – moim zdaniem – najbardziej atrakcyjna. Szczególnie dla osób, które lubią w górach ciszę i samotność. Przez chwilę (zależy jak długo zabawisz na szczycie) będzie tłoczno i głośno, ale tylko chwilę! Poza tym Barania Góra i wycieczka na nią uraczy ciszą, spokojem i jesiennymi już widokami!
Mój sposób na popularne szczyty
Barania Góra nie należy do moich ulubionych szczytów. Tak jak Babia Góra, Pilsko i Skrzyczne. Dlaczego? Bo są zbyt popularne. Żebym więc wybrała się na jeden z wymienionych szczytów w Beskidach potrzebny jest sposób. Na Pilsko – na wschód słońca. Tak, na Pilsko, a nie jak większość na Babią Górę. Na Skrzyczne i Baranią Górę najmniej popularnymi szlakami. Na Babią Górę… na nią chyba nie mam sposobu…
Barania Góra – najszybciej
Dawno nie byłam na Baraniej Górze. 1220 metrów wysokości, drugi po Skrzycznem, szczyt Beskidu Śląskiego. Wieża widokowa o wysokości 15 metrów i schronisko Przysłop rzut beretem (tak, rzucam na 2 km i pół godziny marszu) od szczytu. I jeszcze niewiele ponad 7 km z Wisły Czarne Doliną Białej Wisełki. Nie ma co kryć, że wszystkie te zalety do dla mnie wada tej góry. I jeśli dobrze liczę na szczycie byłam trzy razy… W ogólniaku na szkolnej wycieczce, kilka lat później i kilka lat temu, gdy pierwszy raz na szczyt wprowadzałam napływowego górala (bez aklimatyzacji i obozów).
Barania Góra z Węgierskiej Górki
To jakim cudem ja się na tę Baranią Górę wybrałam? I to w sobotę, gdy prognoza pogody dawała duże szanse na piękną pogodę?! Otóż na szczyt postanowiłam wyjść nie z Wisły, ale w Węgierskiej Górki, czyli znacznie dłuższą drogą. Znaną, ale jako jeden z odcinków Głównego Szlaku Beskidzkiego. Dla osób, które zmierzają z Wołosatego do Ustronia to już prawie (prawie robi tu jeszcze różnicę) końcówka długiej drogi! Przy okazji postanowiłam załatać dziurę w mojej znajomości czerwonego szlaku. Nigdy nie szłam GSB w całości, ale znaczną większość trasy dobrze znam.
Informacje praktyczne
Barania Góra z Węgierskiej Górki
Szlaki: czerwony na szczyt Baraniej Góry (fragment Głównego Szlaku Beskidzkiego), czarny i zielony
Długość trasy: 27,7 km
1280 metrów w górę, tyle samo w dół
Czas przejścia: 6.45 (mój czas, bez postojów), 8.45 (według szlako wskazu, też bez postojów)
UWAGA: są ostrzeżenia o utrudnieniach na początku i końcu trasy, w związku z budową drogi S1 i tunelu. Moim zdaniem – w tej chwili utrudnień nie ma. Ostatni odcinek zielonego szlaku, zgodnie z informacją na tabliczkach jest zamknięty, ale w tej chwili nie ma kłopotów z przejściem. Plac budowy i płyty są na 2 km przed końcem trasy, na odcinku o długości ok. 300 metrach. Co ciekawe – szlak turystyczny zamknięto, ale na tym odcinku i auta mieszkańców i rowerzyści jeżdżą bez przeszkód. Jak będzie później warto sprawdzać!
Samochód najlepiej zaparkować w Węgierskiej Górce przy Urzędzie Gminy, sporo miejsc na bezpłatnym parkingu.
Lekcja historii na szlaku
Moja wycieczka zaczyna się na parkingu przy Urzędzie Gminy. Początek to asfaltowa droga i chodnik. Mijam amfiteatr, szlak skręca w prawo i przez mostek przechodzi na drugi brzeg Soły. Towarzyszy mi ścieżka przyrodnicza, która dość szybko wyprowadza w piękny bukowy las. Jeszcze zielony, więc zapewne wrócę tu jesienią.
Pierwsza „atrakcja” na szlaku już po kilkuset metrach. Trzeba zejść ścieżką w dół, ale kieruje tam kartka na drzewie z napisem FORT WALIGÓRA. Kto zna Wędrowca w Węgierskiej Górce przy drodze do Żabnicy będzie zaskoczony. Ten fort jest skromniejszy, ukryty w lesie i na mnie robi zdecydowanie większe wrażenie. Wędrowiec jest dziś swego rodzaju muzeum, zadbany, z wywieszonymi flagami. Waligóra powstał jako jeden z 5 i jeden z 16 zaplanowanych schronów bojowych „Rygla Obronnego Węgierska Górka”. Obrona Węgierskiej Górki w pierwszych dniach września 1939 roku nazywana jest „Westerplattem Południa”.
Polana Radziechowska – najpiękniejsza na trasie!
Po lekcji historii ruszam dalej. Przez bukowy las, bardzo przyjemnym szlakiem, cały czas pnąc się do góry osiągam wierzchołek Glinne 1034 metry n.p.m. Stąd krótkie zejście i podejście i docieram do Polany Radziechowskiej! To najpiękniejszy moim zdaniem punkt dzisiejszej wycieczki, co nie oznacza, że docierasz tu i zawracasz. Polany na tej wysokości zawdzięczamy prowadzonemu przez wiele lat wypasowi owiec. Na hali stoi jeszcze pozostałość po szałasie.
Polana Radziechowska to tak naprawdę ciąg polan, którymi wędruję. Choć wokół jest jeszcze zielono, trawy złocą się i mimo, że akurat dzisiaj mocno przygrzewa słońce, to już widać zbliżającą się jesień. Tu jest tak pięknie, że chętnie zostałabym dłużej. Ale czas ruszać, bo choć Barania Góra wydaje się być na wyciągnięcie ręki to do szczytu jeszcze (zgodnie ze szlakowskazem) prawie 2 godziny.
Z widokiem na Skrzyczne i Baranią Górę
Po kilkunastu minutach wędrowania osiągam szczyt Magurki Radziechowskiej (1108 m n.p.m.). Tuż przed szczytem w prawo odchodzi zielony szlak do Lipowej i Ostrego. Swoją drogą można stamtąd zrobić fajną wycieczkę przez Skrzyczne, Malinowską Skałę i powrót właśnie przez Magurę Radziechowską. Ale tym razem idę w przeciwną stroną, aż do Magury Wiślańskiej (1140 m n.p.m.).
Po prawej piękne widoki na Skrzyczne, Małe Skrzyczne i Malinowską Skałę. Po lewej już widzę najwyższy punkt mojej wycieczki i wieżę widokową na Baraniej. Ostatni odcinek mija dość szybko. Najpierw delikatne zejście w dół, a później niedługie podejście na szczyt. Już widzę i wieżę nad głową i spory tłumek turystów. Piesi i rowerzyści na swoich elektrykach. Do tego miejsca od początku wycieczki 3 godziny i 30 minut (w moim tempie.)
Rzut okiem z wieży widokowej i zostawiam tłum za plecami
Niech będzie, wchodzę na wieżę widokową, kilka zdjęć, szybki posiłek u stóp i spojrzenie na mapę. Pierwszy etap to krótkie zejście w kierunku schroniska na Przysłopie, ale już po kilkuset metrach czarny szlak skręca w lewo i kieruje do Kamesznicy. Do Kamesznicy tym razem nie dojdę, ale już po chwili ponownie doceniam zaplanowaną trasę. Jakby ktoś dźwięk wyłączył. Nagle milkną wszystkie rozmowy. Już nie ma głosów rozentuzjazmowanych turystów, pokrzykiwania rowerzystów, śmiechu dzieci. Jest cisza. Ta cisza, którą najbardziej lubię w górach. Mijam tylko dwoje grzybiarzy, kilkuosobową rodzinę i aż do Fajkówki nikogo więcej. Dla odmiany – ja nie zbieram grzybów. Ja je podziwiam!
Czujność przede wszystkim!
Na całej trasie aż do Węgierskiej Górki warto uważnie wypatrywać zielonych znaków. Nie zawsze szlak jest oczywisty. Główna i wygodna droga prosto, a szlak w krzaki w lewo. Czasem te krzaki i młode drzewka są tak gęste, że trzeba się przedzierać – na przykład początkowy odcinek za bacówką w Kamesznicy Złatnej. Raz wygodny szlak, raz asfalt, raz zarośnięta ścieżka albo przez potok bez mostku. Bardzo ciekawy, urozmaicony i pusty szlak, na którym przypominam sobie, że warto rozglądać się wokół.
Za nieczynną już bacówką w Kamesznicy znowu pojawia się informacja o zamknięciu szlaku. Dzięki rozmowie ze zmierzającym w przeciwną stronę rowerzystą wiem, że nie czeka mnie tam żadna niespodzianka w postaci wielkiej dziury (budowa tunelu na S1) czy zagrodzonego placu budowy. Dosłownie na 2 km przed Węgierską Górką asfaltowa droga zamienia się w betonowe płyty. Jadą nią i samochody i rowerzyści, ale szlak pieszy jest oficjalnie zamknięty. Nie rozumiem, więc idę dalej. Gdy pojawia się znak Fort Waligóra można skręcić w lewo i wrócić do punktu wyjścia czerwonym szlakiem. Ja wracam wzdłuż brzegu Soły, obok amfiteatru na parking.
Koniec wycieczki i satysfakcja
Nie jest łatwo zaspokoić moją potrzebę spokoju, ciszy i samotności na szlakach w Beskidach. I to na dodatek na trasie, której głównym punktem jest dość popularna Barania Góra. Tym razem się to udało. Przez większość trasy cieszyłam się pięknymi widokami i odpoczywałam od tłumów. Hala Radziechowska trafia na listę moich ulubionych, obok Jaworowej, Trzebuńskiej (pod Jałowcem) i Janoszkowej (Lachów Groń). Wszystkie te miejsca szczególnie polecam jesienią!
7 listopada 2021 at 17:16
Bardzo przydatny post. Mnóstwo konkretnych informacji. Dziękuję bardzo! 😀
PS
Stan na 07.11.2021:
– szlak czerwony: „Na szlaku występują utrudnienia spowodowane budową drogi S1” – nie ma żadnych utrudnień 🙂
– szlak zielony: „Szlak zamknięty z powodu budowy drogi S1” – bez najmniejszego problemu można przejść ów „zamknięty” odcinek.
7 listopada 2021 at 17:42
Cieszę się, że się przydał! I dziękuję za uaktualnienie informacji! Może jeszcze w tym roku uda mi się wrócić na ten szlak. Czyli bez zmian – z czerwonego szlaku można zobaczyć jak idzie budowa, a na zielonym mogliby nie straszyć tabliczkami. Też przedzierałeś się przez zarośla na początku zamkniętego odcinka? Chyba w ogóle mało kto tam chodzi!
9 listopada 2021 at 16:26
Tak, przeciskałem się bardzo wąską ścieżką pośród roślinności bujnej do tego stopnia, że przez kilka chwil wątpiłem czy aby na pewno idę szlakiem turystycznym. Na szczęście wątpliwości szybko się rozwiały, kiedy ujrzałem oznakowanie.
Muszę przyznać, że jest to najbardziej osobliwy szlak jakim ostatnio wędrowałem w Beskidach. Nieoczywisty, trzeba uważnie pilnować oznaczeń 🙂
Mam wrażenie, że z racji tego, iż szlak jest oficjalnie zamknięty, mało kto tamtędy chodzi, nikt szlaku nie utrzymuje w porządku to natura odbiera co swoje 😉
10 listopada 2021 at 10:18
Czyli ten odcinek bez zmian, nie można się zniechęcić. Dobrze, że choć pod stopami było widać ścieżkę, bo inaczej chyba bym odpuściła. Te kilkaset metrów może zniechęcić… Ale później szlak jest już bardzo przyjemny 😀 Wiosną też może być ciekawie… 🤣
14 października 2021 at 15:30
Pięknie to wszystko Pani opisała 🙂
Jutro wybieram się właśnie na ten szlak 🙂
14 października 2021 at 21:27
Życzę miłej wycieczki! Proszę dać znać jak się podobało 🙂 I jakieś jesienne zdjęcie też chętnie zobaczę 🙂
6 września 2021 at 15:11
Spora dawka pomocnych informacji i fotorelacja, która zachęca do odwiedzenia tego miejsca. Pozdrawiamy!
6 września 2021 at 11:59
Zgiełk na szlaku i tłum na wierzchołku to feler każdego popularnego — bo znanego z jakieś listy „naj” — pagórasa. Chociaż przyznam, że (będąc już chyba 3 razy na Baraniej) nie przypominam sobie takich sytuacji, aczkolwiek może dlatego, że przypadało to raczej po sezonie.
6 września 2021 at 20:30
Po sezonie i jeszcze podczas złej pogody – ta reguła sprawdza się w przypadku popularnych szczytów. Tylko na Babią nie mam metody. Tam nawet jak wieje, tak że przewraca, są turyści. Widziałam na własne oczy, a na sam szczyt nie dotarłam, bo mnie wiatr przewracał!
A szlak w Węgierskiej Górki bardzo polecam! Widokowy i kolorowy! Szczególnie jesienią.