Projekt Romanka Challenge dobiegł, a może raczej dobrnął w śniegu po pachy, do końca. Wyzwanie, które trochę przypadkiem zrodziło się w mojej głowie 1 stycznia 2021 roku. Nie, nie po hucznej sylwestrowej imprezie. Wręcz przeciwnie. Gdy mijała północ ja marzyłam o ciszy, bo budzik miał zadzwonić wcześnie rano. Nie ma to jak zaplanować na pierwszy dzień Nowego Roku wyjazd w góry! Puste szlaki, cisza i spokój. I tak pomaszerowaliśmy na Romankę, a później powtórzyliśmy to co najmniej dwanaście razy.

Skąd pomysł?

Romanka Challenge

Przede wszystkim chciałam pokazać, że nie trzeba jeździć daleko, by podróżować i odkrywać. Można pojechać na drugi koniec świata, a czasem wystarczy 40 km, by zostać odkrywcą. Nie, nie odkryłam Romanki po raz pierwszy, bo trudno nie dostrzec tego samotnego szczytu, który mierzy 1366 m n.p.m. Raczej odkrywałam ją dla siebie przez 12 miesięcy. I choć zgodnie z planem mieliśmy wejść na Romankę raz w miesiącu i różnymi drogami, to byliśmy na szczycie zdecydowanie częściej, z własnej woli i dla przyjemności.

Na jesienno-zimowym etapie towarzyszyły nam buty Chiruca w ramach projektu Chiruca Expedition. O tym więcej napiszę w drugiej części tej relacji, ale jeśli masz ochotę dołączyć do edycji 2022 to właśnie teraz jest TEN moment.

Startujemy z podsumowaniem!
Romanka Challenge, styczeń-czerwiec 2021 r.

Styczeń: Romanka razy dwa i to w ciągu tygodnia!

1 stycznia: wersja tzw. podstawowa z Żabnicy
6 stycznia: z Sopotni przez Pilsko

Styczeń zaczęliśmy mocnym uderzeniem. W Nowy Rok przeszliśmy podstawową wersję trasy. Ze startem w Żabnicy Skałce, przez Abramów na Romankę, a dalej przez Przełęcz Pawlusią i moje ulubione hale – Rysiankę i Lipowską. Ta wersja to dokładnie 20 km.

Tyle, że kilka dni później był dzień wolny, czyli kolejna okazja… by pójść na Romankę. Ale oczywiście nie tą samą drogą. Tym razem wystartowaliśmy z Korbielowa na Halę Miziową i Pilsko i dopiero stamtąd pomaszerowaliśmy na Rysiankę i Romankę. To dłuższa, bardziej wymagająca trasa i zdecydowanie bardziej pod górę. Ale przy dobrej pogodzie ze szczytu Pilska można podziwiać Tatry, bo z Romanki to jednak widoków nie ma. Brak widoków ze szczytu zupełnie mnie nie zniechęca.

Luty: dwa razy na Romance w poszukiwaniu zimy

20 lutego: solo, z Żabnicy, z odbiciem na Palenicę
28 lutego: razem z Piotrem, z Żabnicy tzw. wersja podstawowa

W lutym szukałam w Beskidach zimy. Takiej prawdziwej, czyli ze słońcem, mrozem, błękitnym niebem i prawdziwych, białym puchem.

I znalazłam ją dwa razy – najpierw podczas samotnej wycieczki, a później w duecie z Piotrem. Za pierwszym razem oprócz standardowej trasy pokusiłem się o podejście na Trzy Kopce i pobliską Palenicę – ten kawałek to od schroniska na Rysiance 4 km w jedną stronę.

Nie ukrywam jednak, że w górach zdecydowanie wolę wiosnę niż zimę i wypatruję jej już od końca lutego. W ostatni weekend lutego wyraźnie czułam zbliżające się ocieplenie. Wsłuchuję się w śpiew ptaków, czekam na pąki na drzewach, a w końcu na pierwsze krokusy!

Marzec: czekając na wiosnę, dwa wejścia na Romankę!

trasa, Romanka, Beskid Żywiecki

W marcu podobno jak w garncu, a ja w to naiwnie wierzyłam. Tyle, że tym razem wiosny tak szybko w górach się nie doczekałam. O ile w styczniu śniegu było niewiele, o tyle w marcu nie chciał tak szybko topnieć. Topniał tylko na halach i dopiero pod koniec marca, ale w lasach nadal było stanowczo zbyt biało. W marcu powtórzyłam szlak z Sopotni, od wodospadu przez Halę Miziową i Pilsko, przez Palenicę, Rysiankę i Romankę.

21 marca: z Sopotni, przez Pilsko, wejście solo
28 marca: trasa podstawowa z Piotrem

A tydzień później zabrałam w góry Piotra i przez Abramów weszliśmy na „naszą” górę.

Kwiecień: wciąż czekam… gdzie ta wiosna?

Ten typ pogody nazywamy warunkami dla koneserów. Widoków brak, mglisto, wilgotno i bardzo klimatycznie. Pod nogami wciąż śnieg, a krokusy nie mają najmniejszych szans, by się zaprezentować. Jedyne co poprawiało mi wówczas nastrój to nagroda w schronisku na Rysiance, czyli słynne jagodzianki, po które na dodatek nie trzeba było stać w kolejce. A to jednak rzadkość.
Góry dla koneserów to i na szlakach pusto.

18 kwietnia: trasa podstawowa z Piotrem

Maj: czy uda się jeszcze zobaczyć krokusy?

9 maja: szybki poranny wyjazd do Żabnicy, z parkingu przy leśniczówce zielonym szlakiem na Rysiankę, wejście na Pilsko i powrót do schroniska na hali, przez Romankę do Żabnicy, solo
29 maja: połączyliśmy naszą Romankę Challenge z kibicowaniem Rafałowi Bielawie, który biegł Główny Szlak Beskidzkie z Ustrzyk Górnych do Ustronia

Początek maja to długo wypatrywana przez mnie wiosna! Ależ mi się to w 2021 roku dłużyło. Pierwsze przebłyski wiosny mieliśmy już w majowy weekend w Gorcach, ale pod koniec majówki znowu sypał w górach śnieg. Pierwsza majowa wycieczka w Beskid Żywiecki zaczęła się tak wcześnie, że do schroniska dotarłam na śniadanie. Z pieca właśnie wyjechały gorące drożdżówki z jagodami. Ale zanim zatopiłam w nie zęby cieszyłam się widokiem przebiśniegów na Hali Pawlusiej. A kilkanaście minut później zdążyłam jeszcze nacieszyć oczy fioletowymi, budzącymi się do życia krokusami.

To właśnie przebiśniegi i krokusy sprawiają, że czekam wiosny! To już niedługo, prawda?!

Trzy tygodnie później nie było już moich wiosennych kwiatów ani błękitnego nieba nad głową. Maj żegnał się z nami deszczowo, bardzo deszczowo. Tym razem to było wejście pod tytułem „Chodźmy i miejmy to z głowy!” Tym razem z Rysianki wracaliśmy przez Lipowską i zielonym szlakiem przez Rezerwat pod Lipowską. Mniej znany, mniej popularny, ale nie mniej urokliwy szlak. A do tego zapach czosnku niedźwiedziego!

Czerwiec: prawie lato podczas Romanka Challenge

12 czerwca: trasa podstawowa z Piotrem

Romanka, szczyt, lato

To było nie tylko letnie, ale i najszybsze wejście na Romankę! W kontekście zebranych później doświadczeń to może nawet najbardziej letnie. O tym jak zaskoczył nas lipiec i jak daliśmy się mu podejść jak górscy nowicjusze, jeszcze tu napiszę. A mając w pamięci ostatnie grudniowe doświadczenie to chciałoby się powiedzieć, że zawiodła nas czujność. Będzie jeszcze śmiesznie, ale to w drugiej części.

Tym razem na Romankę szliśmy tak szybko, jak nigdy wcześniej. Od parkingu na szczyt poniżej dwóch godzin, co z radością udokumentowałam!

Romanka, szczyt, Beskid Żywiecki

I skoro szybko to trzeba było uzupełnić kalorie – tym razem na Hali Boraczej. Nierozstrzygnięty pozostaje spór o wyższości drożdżówek z jagodami z Rysianki nad jagodziankami z Boraczej. A może na odwrót… Nie ma co się sprzeczać, sprawdź sam!

 

chiruca logo

Romanka Challenge jest laureatem Chiruca Expedition 2021